Jeśli ktoś jeszcze nie zagłosował w wyborach do Rady Kultury, może przekona go zapoznanie się z tzw. “panelem prezydenckim”. To była chyba najważniejsza – choć jeszcze dwie przed nami – debata podczas Wrocławski Kongres Kultury. Debata, która definiuje to w jakim momencie i w jakim miejscu – jeśli chodzi o kulturę – jesteśmy we Wrocławiu i co nas jeszcze czeka, bo padło w niej wiele słów i określeń, które dobitnie pokazują bardzo wrocławski charakter myślenia o kulturze, a który według wielu wymaga właśnie zmian.
Cieszę, się że to osoby spoza Wrocławia, kobiety – wiceprezydentka Warszawy Aldona Machnowska-Góra, oraz profesorka Agata Skórzyńska z UAM w Poznaniu, z dystansu TŁUMACZĄ I UŚWIADAMIAJĄ NAM pewne rzeczy, które powinny być oczywistością, ale o których w toku procesu chyba zapomnieliśmy MY, czyli aktywni obywatele Wrocławia – zarówno tzw strona społeczna jak i urzędnicy na czele z Prezydentem.
Wierzę, że zmiany są możliwe, a miejsce zniecierpliwienia, niechęci, przerzucania odpowiedzialności zastąpi dobrze rozumiany dialog, w którym dialogujące strony NIE NARZUCAJĄ treści i tematów dialogu i są otwarte na niego. Mamy z tym we Wrocławiu poważny problem. To jest dla mnie najważniejszy wniosek z Kongresu, i nawet jeśli jest on nie do końca optymistyczny, ale jest bardziej wartościowy bo jest autentyczny, prawdziwy i oddaje bardziej rzeczywistość, niż jakiekolwiek stwierdzenia, że jest fantastycznie.
Bo fantastyczne NIE JEST i jest to nasza WSPÓLNA ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
SPRÓBUJMY TO ZMIENIĆ…