Dlaczego kultura jest ważna? Paweł Potoroczyn wyjaśnia, zwracając uwagę na specjalną rolę samorządów w tym ważkim dla polskiej kultury momencie. Sprawa wrocławskiego BWA Awangarda, czyli potraktowanie galerii sztuki współczesnej jako projektu z pogranicza outsourcingu i i zadania dla budowlanego dewelopera – łącznie z przeniesieniem jej poza obszar ścisłego centrum Wrocławia – jest papierkiem lakmusowym tego, jak liberalne samorządy traktują kulturę i sztukę, i czy będą się chciały podjąć tego trudnego wyzwania obrony autonomii kultury. Mam nadzieję, że właśnie odważnie je podejmując, Wrocław wycofa się z tej, rujnującej autonomię i degradującej sztukę, jak i środowisko artystyczne, decyzji.
A wbrew pozorom środowiska związane z kulturą to może rozproszona ale realna siła kilkuset tysięcy głosów w skali kraju, o czym wspomina również Paweł Potoroczyn. Myślę, że emancypacja tych środowisk, co widzimy teraz w mikroskali, w trakcie odbywającego się właśnie procesu uspołeczniania kultury we Wrocławiu, jest dobrym przykładem upominania się środowisk kultury o to, by były traktowane poważnie przez decydentów, niezależnie od barw partyjnych czy politycznych środowisk, z których się wywodzą ci ostatni. Tak czy inaczej, w ramach tej emancypacji, po prostu idźmy w niedzielę na wybory
“W strategię przerzucania obligatoryjnych wydatków na samorządy wpisane jest odcięcie tlenu tej części kultury, która pozostaje poza polityczną kontrolą PiS. Albo jej zwasalizowanie. Wielu prezydentów i burmistrzów stając przed dylematem: „kultura czy żłobki?”, „kultura czy oświata?”, „kultura czy komunikacja?”, wybiera to, co musi ustawowo. A dziś skala tych wyborów zyskuje kolejny wymiar w znacznym uproszczeniu sprowadzający się do dramatycznej alternatywy: „kultura dla nielicznych czy maseczki dla wszystkich?”. W efekcie samorządowe instytucje kultury – lokalni mecenasi – w miastach i miasteczkach, którymi zarządzają demokraci, czyli teoretycznie niezależne od PiS, są systematycznie (systemowo) przyduszane. Są realnie zagrożone wyginięciem. Przeżyją te, które ustawią się w kolejce po centralnie dystrybuowane dotacje i granty. Przetrwają przystosowani. A to oznacza kompromisy i koncesje. Bo dotacji i grantów nie wystarczy nawet dla wszystkich przystosowanych. Przedmiotem konkurencji nie będzie innowacyjność i jakość projektów, ale głębokość przystosowania, czyli polityczny serwilizm. Ze wszystkimi konsekwencjami intelektualnymi, programowymi i personalnymi. Taka wasalizacja kultury w regionach to nie efekt uboczny polityki PiS wobec niepokornych samorządów. To strategia.”