5/2020 UPUPIANIE AWANGARDY

Dzisiaj list zainspirowany słowami znanego i cenionego wrocławskiego artysty Pawła Jarodzkiego z wywiadu dla Magazyn Szum w Radio Kapitał

https://radiokapital.pl/…/godzina-szumu/11-pawel-jarodzki

Otóż okazało się, że Paweł wypowiadając w poniższym wywiadzie odważną i ryzykowaną tezę, o tym że “Wrocław nienawidzi sztuki współczesnej” miał zupełną rację.

W kategoriach rozumienia sztuki jako autonomii wypowiedzi i emocji. Na to składa się przede wszystkim niezależność sztuki od wszelkich wpływów politycznych i biznesowych czyli wszystko to, czym mniej lub bardziej było, jak się wydaje misją BWA AWANGARDY (co nie znaczy, ze od tych wpływów była zupełnie wolna). Oczywiście można mówić o zależności od wrocławskiego samorządu, bo BWA to instytucja kultury, której organizatorem jest właśnie wrocławski magistrat. Ale jak rozumiem składane co i rusz deklaracje włodarzy, że Wrocław to miasto “wolne i otwarte” dotyczą również tego, że jego instytucje takie jak BWA AWANGARDA tę niezależność i wolność mają wpisaną w swoją działalność niejako a priori. Wydawało się więc, że obowiązek chronienia przez wrocławski magistrat tej niezależności i wolności jest oczywisty.

Tym bardziej dziwi fakt, że w sprawie BWA doszło po pierwsze do takich sprzecznych i chaotycznych komunikatów, w których wpierw urzędnicy mocno deklarowali powrót BWA do Pałacu Hatzfeldów w samym centrum miasta, a teraz deklarują zupełnie co innego. I oczywiście zrozumiałe jest to, że może po analizie finansów wyszło (bo przecież COVID-19), że remont bardzo zniszczonego Pałacu przewyższa zdolności finansowe gminy Wrocław (z drugiej strony warto by te analizy poznać). Ale ta nagła, dzisiaj ogłoszona zmiana decyzji, w której BWA AWANGARDĘ wtłacza się w objęcia enigmatycznego biznesowego projektu partnerstwa publiczno-prywatnego jest w gruncie rzeczy zamachem na wolność i niezależność artystyczną. Po prostu.

Bo czy wyobrażacie sobie Państwo wystawę akcjonistów wiedeńskich w przestrzeniach na parterze, w momencie kiedy na pietrach będzie pracował biznes? Czy będzie w tych oszklonych przestrzeniach miejsce na kontrowersyjne performance, malowanie po elewacjach, zbuntowaną i niegrzeczną sztukę krytyczna. Czy będzie można tam zobaczyć dzieło w stylu „Man in Polyester Suit” Roberta Mapplethorpe’a, „Narodziny Barbie” Alicji Żebrowskiej czy Pigs Pieces” Matthiasa Herrmana. Kto pierwszy nie wytrzyma? Biznes z drugiego piętra czy artyści z parteru, którzy w takim otoczeniu nie tylko będą się czuli nieswojo wtłoczeni w jakiś dziwny projekt biznesowy, co po prostu może się skończyć konfliktem, cenzurowaniem wystaw, wpływaniem na kształt artystyczny galerii.

Nie, nie mam nic do partnerstw publiczno-prywatnych, działają on często na przykład przy budowaniu przedszkoli i żłobków, czasem również w sztuce choć zazwyczaj w projektach galerii estetycznie uformowanych lub kultury startupów i inkubatorów z pogranicza projektów prospołecznych i młodego biznesu, a nie sztuki często w BWA prezentowanej, sztuki czasem a nawet często atakującej społeczeństwo i jego normy, sztuki zbuntowanej i niepokornej, łamiącej tabu i przekraczającej granice, krótko mówiąc sztuki odwołującej się wprost do słowa AWANGARDA – tak mocno brzmiącej przy nazwie BWA.

Jest i druga kontrowersja. Jakże często ostatnio powtarzalna. To zignorowanie – przy podejmowanie tak kluczowych decyzji dla miejskiej kultury – zdania środowiska, artystów, ludzi kultury. W sprawie bardzo ważnego miejsca – bo BWA w Pałacu Hatzfeldów było takim miejscem – z punktu widzenia kulturotwórczej tożsamości Wrocławia. Miasto znowu w tajemnicy, uznaniowo (to jest słowo, które chyba powinno zostać nową nazwą Wrocławia – Uznań) przedstawia pomysł poza wszelkimi rozmowami i dialogiem z osobami tworzącymi kulturę i sztukę w mieście. W dodatku poniższy komunikat brzmi mniej więcej tak, jak trafnie napisał TUMW na swoim profilu: “Drogie BWA Wrocław, wyprowadzacie się już na stałe ze swojej siedziby i my ją raz dwa sprzedajemy. A dla Was być może w przyszłości kiedyś zbudujemy najprawdopodobniej nową siedzibę – ale właściwie nie my zbudujemy, tylko jakiś inwestor prywatny którego musimy jeszcze znaleźć”. Co po pamiętnej sprawie niewybudowania deklarowanej latami siedziby MWW Muzeum Współczesne Wrocław i spektakularnego zwolnienia z tej okazji ze stanowiska dyrektorki Doroty Monkiewicz, jest kolejnym przykładem braku szacunku dla środowiska kultury we Wrocławiu, pracującego przecież ciężko na wizerunek Wrocławia jako miasta kultury.

Patrząc na styl ale i na treść tego co się wydarzyło przez ostatnie tygodnie w sprawie BWA, nie sposób się nie zgodzić ze słowami Pawła. Można też dodać słowa Groucho Marxa w kontekście obecnej polityki kulturalnej Wrocławia: “Polityka to sztuka, która polega na tym, żeby szukać problemów, znajdować je, źle je rozpoznawać i niewłaściwie stosować nieodpowiednie środki zaradcze.”

#listyomieścieikulturze#listyomiescieikulturze

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *